|||

Śnieżka – w środku sezonu turystycznego

Śnieżka? Latem? Nigdy! Przecież tam są tłumy turystów, wędrowanie w takich warunkach nie jest żadną przyjemnością! Wszedłem na Śnieżkę w połowie lipca.

Faktycznie, turystów masa. W ostatnim etapie idzie się niemal w kolejce. A do tego dochodzi jeszcze całkiem sporo turystów, którzy… nie do końca lubią stosować się do zakazów… Na Śnieżkę próbowałem wejść już kilka lat temu, zimą, jednak gdy doszliśmy do Domu Śląskiego, stwierdziliśmy że mgła jest tak duża, że po prostu nie ma sensu wchodzić na sam szczyt.

Spis treści

Wyjście na szlak

Myślę że wyjście rozpocząłem bardzo tradycyjnie, ponieważ od Świątyni Wang, jednak zanim się do niej dostałem musiałem przejść przez cały Karpacz, przeszedłem więc oczywiście główną, turystyczną ulicą, gdzie dopiero wszystkie stragany i sklepiki zaczęły się rozkładać, ponieważ było to około godziny 8:30. Oczywiście koniecznym punktem mojej wycieczki był kościół – będąc w nowych miejscach zawsze lubię „odwiedzić” kościoły – nie wiem dlaczego, ale na swój sposób każdy budynek sakralny wraz z jego architekturą mnie zachwyca.

Po drodze oczywiście zapora na Łomnicy i idąc w jakiś dziwny sposób dookoła Karpacza, ok. 9:30 byłem przy Świątyni Wang – już masa turystów, rzuciłem tylko okiem na kościółek i ruszyłem dalej, omijając kilkuosobową kolejkę do kasy – bilet miałem już w kieszeni, kupiony 2 dni wcześniej online – bardzo polecam tę opcję.

Szlakiem niebieskim na Śnieżkę

Cóż… skoro Świątynia Wang, to ruszam szlakiem niebieskim – oczywiście po drodze całkiem sporo turystów, głównie grupy / rodziny z dziećmi mniejszymi bądź większymi – już na tym etapie słyszę jak nie którzy narzekają, że już nie mają siły… 😉

Na chwilę odbijam w szlak żółty – z tego co widzę na mapie, nieco bardziej strome podejście, ale z całą pewnością ten krótki odcinek szlaku żółtego wybiera mniej turystów i chociaż przez chwilę szlak to piękna ścieżka, a nie wyłożona kamieniami droga.

Bileciki do kontroli

Po dotarciu na Polanę w Karkonoszach, już z daleka widzę co się szykuje… „Bileciki do kontroli”, wyciągam zatem z kieszeni mój bilet formatu A4… i przez Panią pracownik TPN zostałem przywitany takimi słowami:

O! I taki bilet powinien mieć każdy turysta, już z daleka widać że wszystko jest w porządku!

Chociaż jak dla mnie to chyba nawet nie sprawdziła daty – nie mówiąc o skanowaniu biletu 😉 Na Polanie, oczywiście pierwszy przystanek – nie dla mnie, dla innych, także ławeczki wszystkie zajęte. Odbijam więc na szlak zielony i siadam na kamieniu, z daleka obserwując i podziwiając zapełnione po brzegi ławeczki z górami w tle.

Ruszam dalej i już w połowie szlaku zielonego drzewa zaczynają ustępować miejsca wolnej przestrzeni odsłaniając przede mną piękne krajobrazy.

Szlak czerwony

Oczywiście na zielonym szlaku dużo mniej osób – nie ma się co dziwić, on właściwie odbija z wcześniej obranego celu jakim jest Śnieżka, jednak wszystko było zaplanowane. Chciałem po prostu wydłużyć sobie trasę no i przejść też jakiś etap szlaku granią. Dotarłem więc do szlaku czerwonego.

Na szlaku czerwonym już więcej turystów niż na zielonym. Znajduję odpowiednie miejsce widokowe i po prostu siadam obok szlaku, aby móc nacieszyć oko i… żołądek 😉

Wybór szlaku czerwonego to był doskonały wybór! Tym samym szlakiem szedłem zimą, kilka lat wcześniej jednak jak już wspomniałem wcześniej tego dnia mgła była tak dużo że nie było widać tego co teraz, a oczywiście widok na Wielki Staw bądź kawałek dalej na Schronisko Samotnię, a daaleko w oddali mój cel – Śnieżkę są chyba jednymi z lepszych widoków w Polskich Karkonoszach, jak myślicie?

Nie stosujemy się do zakazów… bo to chyba nie dla nas.

Przygotowując się do wyprawy zawsze w miarę wszystko chcę sobie sprawdzić i tak dowiedziałem się że szlak czerwony w okresie letnim jest jednokierunkowy – można iść tylko w górę, jednak warto wybrać ten szlak ze względu na widoki…? Na niebieskim chyba widoki podobne, ale na pewno warto wybrać ten szlak ze względu na strome podejście, jeśli lubicie się zmęczyć.

No i się zaczęło… wąska ścieżka, turystów na prawdę dużo… idziemy jeden za drugim, gęsiego, wyprzedzić się nie da, ponieważ drugą stroną ścieżki pojawiają się co jakiś czas turyści schodzący – nie jest ich może aż tak dużo jak tych wchodzących, ale momentami też ciągnął się sznur schodzących.

Pomyślałem sobie „Hm… tak dużo schodzących, tam na górze chyba ktoś zapomniał postawić znak że szlak jest jednokierunkowy” – i na prawdę byłem co do tego przekonany po tak dużej ilości schodzących. W połowie dogoniłem rodzinę z dwójką dzieci, po komentarzach stwierdziłem, że również są nieco poirytowaniu schodzącymi w dół.

Podejście strome, ale bardzo przyjemne, od razu po dotarciu na górę – rozglądam się. No i jest! Znak niesamowicie ogromny „Zakaz schodzenia”.

Śnieżka

Na szczycie, ludzi na prawdę dużo – ale tego się spodziewałem. Chwila przerwy, zdjęcie znaku informacyjnego i lecę dalej drogą Jubileuszową w kierunku Czarnej Kopy, a moim celem jest Skalny Stół.

Droga Jubileuszowa, na której co jakiś czas pojawiają się okienka widokowe – tutaj też krótka przerwa, turystów raczej mało. Po drodze mijam schronisko Jelenka – w porównaniu z tym co widziałem wcześniej to niesamowity spokój i luz, nawet ławeczki na tarasie wolne! Jednak teraz odpoczynek mnie nie interesuje, dlatego tylko szybkim krokiem mijam Jelenkę i przez Sowią Przełęcz, niebieskim szlakiem wędruję na Skalny Stół.

Skalny Stół

Widoki prawie zerowe, jednak dosłownie chwilę wcześniej piękny punkt widokowy, zatem na Skalnym Stole – w tył zwrot, zdejmuję buty i rozkładam się na punkcie widokowym. Godzinka leżenia z takimi widokami – niesamowite, myślę że wschód słońca z tego miejsca mógłby być równie przyjemny co wędrówka i w tym miejscu nasuwają mi się tylko słowa z piosenki Moje Góry autorstwa Janusza Boissé.

Posiedzimy tu na grani blisko Boga
Popatrzymy na doliny w mgle przedświtu

Około godziny 17:00, niestety czas się zbierać, aby zejść nieco w doliny. Tutaj już bez żadnych kombinacji, szlakiem czarnym wracam do Karpacza.

Po zejściu, postanawiam udać się jeszcze raz na deptak, aby zjeść jakiś obiad… finalnie obiad kupiony w biedronce, ale przy okazji, niemalże punktualnie trafiłem na Mszę Świętą na godzinę 19:00 – był to poniedziałek, więc ludzi zaledwie garstka, jednak miło było zakończyć cały dzień górskiej wędrówki w taki właśnie sposób.

Mapa

A może tutaj...?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *